Skąd brać siły?
Ileż to razy niemal każdy rodzic pochylał się nad własną bezsilnością wobec niespodziewanych pomysłów swego dziecka? Któż z nas nie zna poczucia bezradności w sytuacjach generujących stres, czy też zwykłego, rodzicielskiego poczucia zmęczenia, podczas, gdy dziecko komunikuje kolejną, niezwłoczną potrzebę?
Doskonale wiemy, że bywa naprawdę ciężko i zdarza się nam być sfrustrowanymi własną reakcją, którą zaprezentowaliśmy dziecku w efekcie jego trudniejszego zachowania. Dobrze znamy nasze wewnętrzne dialogi, podczas których umawiamy się z samymi sobą, że następnym razem postąpimy zupełnie inaczej, zmienimy ton, przeczekamy... Jednak ów „następny raz” okazuje się mieć dokładnie taki sam scenariusz, jak poprzedni i niewiele ma wspólnego z bajecznym planem, który stworzyliśmy w naszych głowach.
Oczywiście powodów naszego niewłaściwego postępowania, a co za tym idzie narastającej frustracji i rozczarowania swoją osobą, może być całe mnóstwo.
Dziś jednak chciałabym poddać Twojej rozwadze, drogi Czytelniku, aspekt samoregulacji.
Wszyscy jesteśmy narażeni na doświadczanie stresu. Obserwuję z niepokojem, jak często bywa tak, że to właśnie naszym najbliższym dostaje się, niejako rykoszetem, gdy czujemy, że napięcie w nas sięga już zenitu. Niekoniecznie owo napięcie jest spowodowane złym zachowaniem naszych dzieci. Warto sobie to mocno wziąć do serca, gdyż taka postawa może być nawet przejawem przemocy psychicznej. Dzieci są słabsze, bezradne, kochają nas bezwarunkowo, ale to nie znaczy, że nie mają uczuć. Nie znaczy to również, że nasz niewłaściwy stosunek do nich nie ma wpływu na ich reakcje. Ma! I jest to wpływ nawet na całe ich życie. Myślę, że to jest właśnie najtrudniejsze w rodzicielstwie. Owa świadomość, że dzieci są czystą kartką, na której najwięcej zapisują rodzice, a z owej kartki dziecko czyta do końca swego życia.
Nasze trudne emocje są jak powietrze wpompowywane w balonik. Nie możemy bez końca dmuchać i spodziewać się, że ów balonik nie pęknie z wielkim hukiem. Pęka niekiedy w najmniej spodziewanym momencie.
Co zatem robić, by sukcesywnie spuszczać z niego powietrze?
Dlaczego to jest takie ważne?
Jak głosi mądre przysłowie: „z pustego i Salomon nie naleje”! Jak to rozumieć w kontekście rodzicielstwa?
Otóż potrzeby, zwłaszcza małych dzieci, są często NATYCHMIASTOWE. Bywają z nagła głodne, potrzebują pójść do toalety, zabawka się popsuła, o czym świadczy ich przeraźliwy płacz, itd. To zobowiązuje rodzica do działania tu i teraz. Dziecko nigdy też nie przestanie potrzebować wsparcia swego rodzica. Forma owego wsparcia zmieni się na pewno, ale sama potrzeba, nie.
Myślę, że kluczowe jest zrozumienie, iż jako rodzice musimy dbać przede wszystkim o zaspokojenie swoich potrzeb. I nie, nie stoi to w sprzeczności do rozpowszechnianego od kilku lat modelu, rodzicielstwa bliskości, które uczy - wspaniale, że tak jest - wsłuchiwania się w potrzeby dziecka. Dlaczego? Otóż, to Ty, rodzicu, jesteś kołem napędowym funkcjonowania Waszej relacji i rodziny w ogóle. Nieustanna koncentracja na zaspakajaniu tylko i wyłącznie potrzeb dzieci i wszystkich dookoła sprawia, że w kole Twego rodzicielstwa zaczyna brakować powietrza. Z iloma to rodzicami pracowałam, którzy w owym kole nie mają już większości szprych, dętka, jeśli w ogóle jeszcze jest, to podziurawiona, a obręcz powyginana...? Nie zliczę. I to zdziwienie własnym zmęczeniem, czy też nieskutecznością działań.
Twoje zmęczenie, frustracja i złość to zbawienne sygnały, że potrzebujesz oddechu. Potrzebujesz wrócić do harmonii między dawaniem i braniem. Nie pracuj zatem nad samą trudną emocją! Zastanów się raczej co ją wygenerowało, czego zabrakło i w jaki sposób można to uzupełnić? Bo, że należy, to jest pewne!
I tu właśnie z pomocą przychodzi narzędzie jakim jest samoregulacja. Zazwyczaj, gdy rozmawiam z moimi klientami o technikach radzenia sobie ze stresem, są zadziwieni, że potrzebują na nie zaledwie kilku sekund do kilku minut dziennie.
Samoregulacja pozwala odzyskać utraconą energię, równowagę psychofizyczną, poczucie harmonii i zbawienny dystans do narosłych problemów. Cóż ona wnosi realnie w nasze życie? Otóż regulowanie sposobu myślenia i odczuwania pomaga nam zapanować nad niepożądanymi reakcjami. Prof Romana Kadzikowska-Wrzosek powiedziała:
„Im większa zdolność do samoregulacji, tym większy obszar wolności – możliwości kreowania własnego życia, nadawania mu kierunku zgodnego z potrzebami i wartościami”.
Któż z nas nie chciałby żyć wg deklarowanych wartości? Badania* donoszą również, że osoby, które dbają o kultywowanie samoregulacji w swojej codzienności, są szczęśliwsze i zdrowsze. Zbudowane relacje z innymi są trwalsze i bardziej satysfakcjonujące, mają większe poczucie własnej wartości i panowania nad rzeczywistością. To tylko niektóre z efektów samoregulacji.
Jak ją stosować w praktyce?
Jest kilkadziesiąt (co najmniej) sposobów, by dbać o ową harmonię w życiu, również na płaszczyźnie mentalnej, bowiem istotę samoregulacji można zawrzeć w jednym zdaniu: rób więcej tego, co kochasz. Jednak niektóre czynności, które uwielbiamy robić, zajmują nam więcej czasu, niż kilka do kilkunastu minut dziennie. Zatem chcę Ci zaproponować te krótsze metody samoregulacyjne.
Jak sama nazwa wskazuje, są to metody, z których korzystanie zależy tylko od Ciebie i sam możesz je sobie zafundować, co stanowi istotny aspekt pozbawiania nas wymówek, by z nich nie skorzystać.
Jakie to metody? Mam nadzieję, że zdziwisz się, jak bardzo są proste i dostępne.
Na pewno jest nią praktyka głębokich, spokojnych i świadomych oddechów. Czy wiesz, że ten zbawienny rytuał odbudowuje każdą komórkę w Twoim organizmie?! Ma też inny cudowny prezent dla Ciebie. Na chwilę kołowrotek Twoich myśli zwalnia, a z czasem zatrzymuje się w ogóle. Powiesz: „przecież oddycham 24 godziny na dobę”. Oddychaj jednak świadomie, siedząc prosto z nogami opartymi o ziemię, wdychając powietrze nosem i wydychając je ustami. Koncentruj się wówczas na prawidłowości oddechu i jego stopniowym pogłębianiu i wydłużaniu. Polecam Ci włączyć wówczas spokojną, relaksującą muzykę. Zauważ, że jest to metoda, którą możesz stosować w każdym miejscu i nie musisz poświęcać na nią ani pieniędzy, ani zbyt wiele czasu. To właśnie jest istotą samoregulacji. Niejednokrotnie w sytuacjach stresujących, np.: przed publicznymi wystąpieniami na konferencjach, czy szkoleniach na chwilę dosłownie pogłębiałam swój oddech. Wystarczało kilka sekund, by moje tętno się wyregulowało, co uzdalniało mnie do opanowania stresu, który - chcąc, nie chcąc -na chwilę mnie opanował.
Polecam Ci również spacery w lesie. Dendroterapia, czyli obcowanie z drzewami poprzez cieszenie się ich kojącym nasz układ nerwowy kolorem oraz wdychanie olejków eterycznych. Jak zbadano, ma to ogromny wpływ na kojenie skołatanych nerwów. W ogóle obcowanie z pięknem przyrody, kolorami kwiatów, ich wonią, różnorodnością roślin wnosi element odskoczni od codziennych zmagań. Wystarczy na chwilę się na ich pięknie skupić, celebrować je. W Japonii są nawet specjalne sanatoria dendroterapeutyczne.
Równie skuteczną metodą jest łapanie chwili i celebrowanie jej. Jest to umiejętność zatrzymania się, skupienia uwagi na prostych czynnościach. Jeśli jesz, to postaraj się odłożyć komórkę, czy gazetę, poczuć zapach pożywienia, pochylić się odrobinę dłużej nad jego smakiem, konsystencją. Polecam Ci zrobienie ćwiczenia, np.: z rodzynką. Pokosztuj ją przez jedną minutę, skoncentruj się na jej zapachu, słodyczy, nierównościach skórki, na tym, jak zmienia się jej konsystencja w Twoich ustach.
Ta metoda jest niejako umiejętnością zwalniania dosłownie na chwilę w pędzie życia i zauważania jego blasków w małych rzeczach. Możesz wypracować ją sobie np.: podczas codziennego wklepywania sobie kremu na twarz. Zamiast szałaputnie robić to przez 3 sekundy, poświęć na tę czynność dosłownie 20 sekund, a dostrzeżesz różnicę. Powąchaj ów krem, poczuj na swojej dłoni i delikatnie, z uwagą wmasuj go w skórę. W ten sposób możesz robić wiele innych czynności. Oczywiście nie chodzi o to, by wciąż zwalniać, a jedynie znaleźć odrobinę oddechu we wszechobecnym pędzie donikąd. Cały sęk tkwi w tym, by znaleźć czas na BYCIE TU I TERAZ. A my? Gdy np.: leżymy w łóżku, to w naszych myślach już wstajemy z niego i robimy coś. Tak niestety dzieje się podczas wielu innych czynności. Tutaj ma ogromne znaczenie, by nie ulegać rozpraszaczom. Gdy np.: czytasz jeden tekst, to postaraj się nie przerywać go innymi treściami, skakaniem z aplikacji do aplikacji. Wówczas tak naprawdę nie jesteś nigdzie w pełni. Twój mózg to wszystko rejestruje i tylko pogłębiasz poziom doświadczanego chaosu i stresu w swojej głowie. Pamiętaj, że każdy stres potrzebujesz gdzieś odreagować. Ktoś może na tym ucierpieć, bo Ty cierpisz na pewno i nie ma znaczenia na ile zdajesz sobie z tego sprawę.
Polecam też medytację, czy krótką, ale płynącą z serca modlitwę dającą ukojenie natłokowi myśli. Poznaj również moc wspominania cudownych miejsc , w których się było. Te zwyczaje obniżają ciśnienie tętnicze we krwi, co jest nie bez znaczenia w regulowaniu poziomu stresu w organizmie. Może tzw: kolorowanki dla dorosłych, czy praktyka wdzięczności, która wg naukowców ma moc odbudowywania połączeń nerwowych zniszczonych przez stres. Spróbuj, może to są metody samoregulacji dla Ciebie?
Mogłabym takich konkretnych praktyk wymienić tu kilkadziesiąt, jednakże ten artykuł ma określone ramy. Istotę samoregulacji ujmę zatem w jednym zdaniu: po prostu: rób więcej, tego, co kochasz.
A gdybyś wykreował w swej głowie wymówkę, że to zabierze Ci czas, który mógłbyś ofiarować, np.: dziecku, to wiedz, że lepiej poświęcić go odrobinę mniej, ale zadbać o jego jakość. A ona nie bierze się znikąd. Ma bowiem swoje źródło właśnie w tym, w jaki sposób dbasz o siebie oraz w tym, na ile masz świadomość, że jesteś wielopłaszczyznowy w swych potrzebach. Pamiętaj zawsze, że bycie rodzicem, to nie jedyna Twoja rola życiowa, choć oczywiście, jedna z najpiękniejszych i najważniejszych.
Na koniec pragnę Cię jeszcze, jeśli jesteś rodzicem, zachęcić do samoregulacji poprzez inną ważną refleksję. Otóż pokazując swojemu dziecku, że również Twoje potrzeby są ważne, uczysz je funkcjonowania w społeczeństwie na zasadach partnerskich. Takie dziecko będzie gotowe do pracy w zespołach, które czekają przecież na każdym etapie jego życia. Jest to grupa w przedszkolu, społeczność klasy w kolejnych szkołach, współobozowicze na wakacjach, czy inni studenci w grupie. W końcu zaś -na długie lata - współpracownicy. Każda ta społeczność składa się z ludzi o różnych potrzebach i bardzo ważne jest, by dziecko umiało je respektować. Już dziś możesz je tego uczyć poprzez ukazywanie, że na chwilę potrzebujesz wyciszenia, wyjścia na spacer, czy posłuchania w samotności muzyki. To również niezwykle wartościowy sygnał dla dziecka, że dobrze jest być samemu i żyć w zgodzie ze sobą.
W kontraście do postawy rodzica świadomego swych potrzeb, rozumiejącego istotę zdrowej ASERTYWNOŚCI - CZYLI MÓWIENIA SOBIE TAK i uczącego swe dziecko akceptacji potrzeb innych ludzi, stoi nawyk koncentracji tylko i wyłącznie na zaspokajaniu potrzeb potomka. Wszyscy wiemy, jak trudno jest współżyć z Piotrusiami Panami, osobami o narcystycznych skłonnościach, czy wreszcie totalnymi egoistami, którzy bez względu na innych realizują swój plan. Dlaczego? Gdyż pozwolono im na to w dzieciństwie. I nie mam na myśli popadania teraz w niezdrowy egoizm i zaprzestania wczuwania się w to, czego pragną nasze dzieci. Nie! Poprzez zdrową asertywność rozumiem komunikat, który kieruję do swego dziecka: „Moje potrzeby są tak samo ważne, jak twoje, zaakceptuj to, proszę. Ty masz swój czas ich realizacji i jestem w tym z Tobą, a za chwilę będzie moment, gdy będę potrzebował/a zrobić coś tylko dla siebie.” To jest uczciwa postawa, która wnosi samo dobro w rozwój dziecka oraz jego uspołecznienie. I to jest piękna, zdrowa asertywność. Dziecko, które wyniosło taki wzorzec z domu, w przyszłości nie powinno mieć problemów z komunikowaniem i zaspokajaniem swoich potrzeb bez poczucia winy, ale nie w sposób bezwzględny.
Życzę Ci zatem odrobiny walki o siebie samego, o czas tylko dla siebie, o spuszczanie powietrza z nabrzmiałego balonika emocji i odważnego ładowania swych rodzicielskich - i nie tylko akumulatorków. Na pewno wszyscy na tym skorzystają. Bądź jak człowiek, który nalewa z pełnego i jest świadomy, że nie ma niewyczerpanych źródeł, a siły należy regenerować.
Powodzenia!
Natalia Przybylska
* J.P Tangenej, R.F Baumeister, A.L Boone, High Self-Control Predicts Good Adjustment, Less Pathology, Better Grodes, and Interpersonal Success, „Journal of Personality”, 2004, 72, s. 271-324.