18 maja 2021

Sztuka bycia razem

Sztuka bycia razem

Rodzina to wspólnota, w której najczęściej znajdujemy bezpieczną przystań, w której rozwijamy się, poznajemy świat, w której kształtowane są nasze postawy. To wspólnota, która ma na nas silny wpływ i determinuje nasze dalsze życie oraz wybory z nim związane. 

Problem w tym, że nikt nas nie uczył jak być rodzicem. Często postępujemy intuicyjnie, próbujemy, popełniamy błędy – to normalne.

Grunt to być razem, wiedząc, jak na siebie oddziałujemy, czego potrzebujemy i o co musimy zadbać.


Rodzina jako system powiązań



By lepiej zrozumieć wpływ członków rodziny na siebie, warto spojrzeć na rodzinę jak na system. System wzajemnych powiązań, przepływu emocji i energii. Każda, choć najmniejsza zmiana w jednym elemencie systemu wpływa na cały system. Na przykład „zła ocena” dziecka wpływa na resztę członków rodziny - u rodziców może pojawić się niezadowolenie, doszukiwanie przyczyn lub ugodzenie w ambicję i pytania (a co dostał Wojtek?) związane z porównywaniem swojej pociechy z innymi uczniami. U jednych uruchomi się system kar, szlabanu na komputer, a u innych może pojawić się zrozumienie, chęć pomocy w rozwiązaniu tej sytuacji. Jak to wygląda u Ciebie?

U rodzeństwa także mogą się pojawić różne odczucia - od współczucia, przez zrozumienie, a nawet radość, że bratu/siostrze powinęła się noga.

Wpływ na resztę członków rodziny mają także pozytywne sytuacje wydarzające się w życiu dziecka, np. sukcesy szkolne, nabycie nowej umiejętności itp.

System może przejawiać radość, dumę, jak również złość, czy zazdrość, która może pojawić się u rodzeństwa.


Mylą się ci, którzy uważają, że trudne sytuacje i kryzysy rodziców, tj. ryzyko utraty pracy, zwolnienie, choroba, kłótnie, zdrada, zamysły rozwodu i in. nie mają wpływu na dzieci, jeżeli one o tym nie słyszą. Nawet jeżeli fundujemy dziecku “teatrzyk” pt. “Nic się nie dzieje” i gramy szczęśliwych, zgodnych rodziców, to dziecko i tak czuje, że sytuacja nie wygląda tak, jak jest prezentowana. Wzmaga to u niego jeszcze większy niepokój, czasem poczucie winy. Dlatego warto zadbać, aby dziecko nie było świadkiem kłótni, zniewag słownych, wyzywania, jak również zadbać o jego bezpieczeństwo poprzez rozmowę i wyjaśnienie sprawy. Młody człowiek dostrzega, że jego rodzice nie uśmiechają się do siebie, nie przytulają, nie rozmawiają i projektuje w głowie czarne scenariusze. Pomocne będzie także porozmawianie z dzieckiem o tym, że ludzie czasami kłócą się ze sobą i bywa to najczęściej wtedy, kiedy nie zgadzają się ze sobą lub mają inne pomysły.
Warto przywołać także jakiś przykład z życia dziecka i ewentualnych sporów z rówieśnikami (w szkole, na podwórku). Zdarza się, że dziecko jest przekonane, że niezgoda i kłótnia rodziców jest spowodowana z jego powodu. W tym miejscu ważnym jest, aby usłyszało, że to nie jego wina, tylko nieporozumienie między rodzicami.  Oczywiście ogólnie przyjęte przyjemne sytuacje w życiu dorosłych członków rodziny, tj. awans, rozpoczęcie diety itp. – mogą wzbudzić u innych członków różne emocje i odczucia. Jedni będą cieszyć się podjętymi zmianami, wspierać w decyzji, a może nawet sami zmienią swoje nawyki, np. żywieniowe. Inni (często podświadomie) będą starali się ściągnąć tę osobę z drogi zmiany przez zachęcanie np. do jedzenia fastfood’ów, bądź ostentacyjne jedzenie przy nich „zakazanych” produktów lub bombardować dogaduszkami typu: „odbiło Ci po tym awansie”, „zmieniłeś/aś się”, „nie takiego sobie Ciebie brałem za żonę/męża”, „wolałem Cię tamtą” itd.
Dzieje się tak, kiedy system, którym jest rodzina przyzwyczajony do dotychczasowego stanu rzeczy, harmonii i równowagi w stałych, utrwalonych zachowaniach, traci tę równowagę przez wprowadzenie nowości lub zmiany u którejś z osób - członków systemu i dostrzega naruszenie w strefie komfortu.


Już nie tylko we dwoje

Pojawienie się dziecka na świecie jest radosnym, często wyczekiwanym momentem dla pary, choć bywa - i to nierzadko-  że również momentem próby dla związku. Mała, bezbronna istota wymaga dużej uwagi, opieki, daje radość, ale bywa, że rozdziela, a wręcz oddala od siebie rodziców na poziomie fizycznym (rodzic śpi z dzieckiem, dziecko śpi między rodzicami) i emocjonalnym (poczucie niezrozumienia, napięcia, kłótnie). W swojej seksuologicznej pracy spotykam często pary, w których to jedno z nich zapatrzone w maleństwo, całkowicie zapomina o swojej partnerce/partnerze. Pełną swoją uwagę skupia na dziecku, jego potrzebach, rozwoju, przyjemnościach, edukacji, czynnościach higienicznych, a potem, gdy nowy lokator uśnie dosłownie “pada na twarz”. Bywają też pary, które po narodzinach dziecka nie potrafią się dogadać, warczą na siebie, nie uprawiają seksu, są przemęczeni, a nawet nie mogą na siebie patrzeć. Zrozumienie tej sytuacji i swoich schematów działania jest uwalniające. Nagle dostrzega się zaniedbywanie relacji, większą potrzebę realizacji w roli rodzica, aniżeli kochanka/i, unikanie seksu z różnych powodów, m.in. zmęczenia, złości na partnera/kę, „kary” za brak pomocy i zrozumienia, postrzeganiu partnerki jako “matki mojego dziecka” niż kochanki i związany z tym spadek libido, jak również poczucie braku atrakcyjności i “zepsucia” ciała po porodzie. Dlatego ważnym jest, aby głównym punktem w życiu pary, gdy dziecko jest, czy go jeszcze nie ma, była… ROZMOWA. Rozmowa o tym, czy chcemy mieć dziecko, ile, jak będziemy je wychowywać, następnie jak chcemy, żeby wyglądała nasza relacja po jego pojawieniu się? Czego potrzebujemy od drugiej osoby?

Drugim przy rozmowie znaczącym elementem jest UWAŻNOŚĆ na drugą osobę i jej potrzeby. W tej nowej sytuacji trzeba pamiętać, że poza dzieckiem mam jeszcze partnera/partnerkę i on/ona także potrzebuje mojego czasu, uwagi, gestu.
Podczas warsztatów z parami, które mają dzieci, tworzymy ustawienia triady rodzinnej. Po doświadczeniu i zobaczeniu tego prostego układu, uczestnicy dochodzą do wniosku, że przez wiele lat dziecko stało na drodze ich wzajemnej relacji. W takim sensie, że ich uwaga i energia byłą skupiona tylko na nim (ryc.1)

Często budzili się z tą refleksją, kiedy dziecko dorosło i wyfrunęło z domu, a oni pozostali - niby małżonkowie, ale obcy sobie ludzie.

Wskazówką na to, aby nie popełnić błędu, który już inni popełnili, jest stworzenie zdrowej relacji, gdzie każdy z członków rodziny będzie budował z każdym oddzielne relacje (ryc. 2). 

 

Mamy dziecko i co dalej?

 

Mając już pod swoim dachem małego człowieka, czeka nas wspólna droga poznawania się, rozwoju i wychowania. Sam będąc ojcem dwuletniego syna uwielbiam obserwować jego zachwyty małymi rzeczami – listkiem, robakiem, kawałkiem patyka, którym można coś zrobić. Taka obserwacja podczas zabawy i eksploracji świata pozwala odkryć te drobnostki na nowo, także wrócić wspomnieniem w lata młodości i odnaleźć w nim siebie w podobnych zabawach. Są to takie chwile zatrzymania, które warto celebrować, być w nich także z ukochaną osobą i obserwować swoją pociechę odkrywającą każdego dnia coś nowego.
Jako rodzice mamy też sporo do zrobienia, a najważniejsze jest -  przekazać dziecku wiedzę i umiejętności o tym, jak żyć wśród innych ludzi. Owszem spotykam wielu rodziców, którzy tłumaczą dziecku różne sytuacje, wyjaśniają, co jest dobre, a co nie i jak należy postępować. Oprócz swojej wiedzy oraz intuicji wykorzystują do tego dodatkowe materiały: rysunki, gry, karty emocji, bajki i wiele innych. Tłumaczenie oraz wyjaśnianie to jedno - i jest to oczywiście bardzo istotne. Warto jednak pamiętać o tym, że dziecko bardziej niż przez słowa, uczy się przez obserwację i naśladownictwo. Czasem zdarzy nam się o tym zapomnieć, ale dziecko skutecznie nam o tym przypomni. Doświadczyłem tego na własnej skórze, kiedy uderzyłem się palcami u stóp o stojący na przedpokoju karton. Kto odczuł to na własnej skórze - wie jaki to ból. Pierwszym moim odruchem po tym zdarzeniu było kopnięcie tego pudła, przewrócenie go i jeszcze rzucenie w niego jakimś przedmiotem. Nie musiałem długo czekać, kiedy nasz syn podbiegł w to miejsce i sam zaczął kopać ten karton i rzucać w niego zabawkami. Przypominasz sobie podobną sytuację, kiedy dziecko odtworzyło Twoją reakcję? Tu powinna zapalić się nam ostrzegawcza lampka, aby mieć rozwagę w tym, co robimy, a także co mówimy w momentach napięcia, gdyż nie znamy dnia ani godziny, kiedy nasz baczny obserwator i naśladowca odtworzy tą samą scenę. Na uwagę zasługują tutaj także słowa i opinie wypowiadane przez nas - dorosłych. Zdarzają się momenty kiedy maluch rzuci soczystym wulgaryzmem, bo tak często reaguje któryś z rodziców, bądź też niepochlebną opinią na temat sąsiada lub nauczyciela. To jest schemat działania, który nieświadomie przekazujemy swojemu dziecku, reagując w powtarzalny sposób. Dlatego, kiedy liczba lokatorów powiększa się nam o jakiegoś oseska – warto przeanalizować i nieco zmienić, bądź zapanować nad dotychczasowymi nawykami językowymi i reakcyjnymi.
Obserwacja i naśladownictwo przez dziecko ma też swoją jasną stronę. Wtedy, kiedy widzi, jak się przytulamy, przepraszamy, przebaczamy, obdarzamy uczuciem, zwracamy się do innych z życzliwością, pomagamy w różnych sytuacjach. Obserwacja i naśladowanie przez dzieci zachowań dorosłych wpływa na ich prawidłowy rozwój, tworzenie relacji z innymi, a zarazem cieszy i wzrusza rodzica.
Dlatego gest ma często większą moc niż słowo.


A co z nami?

Być rodzicami, pozostać zakochanymi.

Pięknie brzmi, ale czy się tak da?

Otóż tak i zdradzę Wam, że to wszystko zależy tylko od Was. To, jak będzie wyglądała Wasza relacja, jak sobie poukładacie czas i jak go wykorzystacie, to wyłącznie zależy od Was.

Zacznijmy od początku. Kiedy pracuję z narzeczonymi, to omawiamy m.in. sprawę dzieci, ich wychowania, a także potrzeb jakie pojawiają się, gdy rodzina się powiększy. Najczęściej pojawiającą się potrzebą jest potrzeba bliskości, dostrzegania oraz namiętności. Dlatego ważnym jest, żeby powiedzieć o tym głośno: że nie chcemy być pozostawieni, że potrzebujemy zrozumienia, dotyku i czułości tej drugiej osoby.

Jeżeli jeszcze nie porozmawialiście na ten temat i liczycie, że druga strona się domyśli – warto nadrobić zaległości.

Kolejnym aspektem jest wzajemna pomoc. Nie możemy przekazać wszystkich obowiązków zarówno okołodziecięcych jak i domowych na jedną osobę.

Tu też niezwykle jest cenna jest rozmowa i zapytanie: W jaki sposób mogę Ci pomóc? W czym mogę Cię odciążyć?

Jeżeli dobrze podzielimy sprawy domowe, jest szansa, że znajdziemy i wygospodarujemy więcej czasu dla nas.

W celu uniknięcia silnych napięć, kłótni lub totalnego wypalenia, koniecznym jest zadbanie o czas dla siebie. Jest to czas na podładowanie akumulatorów, odpoczynek, pielęgnowanie pasji, czy po prostu sen. Przy niemowlęciu można śmiało wykorzystywać momenty drzemki dziecka. Jeżeli jest to niemożliwe, to porozmawiać z partnerem/partnerką, podzielić się swoją potrzebą dłuższej kąpieli, wyjścia, poczytania książki itp. i wspólnie poszukać rozwiązania.

Poza czasem dla siebie, bardzo ważny jest czas dla nas jako związku. Gdy jest go coraz mniej, bądź polega on wyłącznie na ustaleniu strategii kolejnego dnia (zawożenia, odwożenia dzieci, zajęć dodatkowych, zakupów itp.), to bardziej stajemy się współlokatorami niż parą.

Ogromną wartość dla Waszej relacji, ale także dla dzieci – bo szczęśliwi rodzice to fajni rodzice – ma dobre wykorzystanie tego czasu dla nas. Nie musi to być od razu kolacja przy świecach – choć może. To może być wspólne obejrzenie filmu i rozmowa o nim, zabawy (quizy, gry planszowe, żarty, taniec, także w czasie sprzątania), zwykłe wspólne leżenie, wspominki, rozmowy „o wszystkim i o niczym”, zaplanowanie wyjazdu, bądź spontaniczny wypad, miodowy wieczór – czyli zadbanie o opiekę nad dziećmi i wyjście np. do kina, teatru, bądź zorganizowanie czegoś w domu. Czas dla nas wzmacniają także drobne gesty, spojrzenia, czułe lub pikantne wiadomości, przytulenie, pocałunki, masaże, wspólne kąpiele, pieszczoty, seks.

To są te małe cegiełki, z których budowaliśmy naszą relację od samego początku, kiedy się poznaliśmy.

Teraz wystarczy je omieść z kurzu rutyny i zapomnienia, bądź wzmocnić zaprawą bliskości emocjonalnej i fizycznej, gdyż poza dziećmi w naszej rodzinie jest jeszcze ta osoba, od której wszystko się zaczęło.

 Robert Lubowiecki